Siedziałem niedawno nad zadaniem domowym z Teacher’s Course w Gundog Trainers Academy. Miałem zaplanować i przeprowadzić na kolejnym zjeździe kursu w Charlton krótką lekcję pod tytułem “Zabawa”. Cieszyłem się, że przypadł mi akurat taki temat, ale też trochę się męczyłem z przygotowaniem lekcji. Zabawa to w treningu psów temat ważny i obszerny, więc wybranie czegoś do lekcji z jednej strony było łatwe, ale z drugiej strony trudno było się zdecydować co konkretnie wybrać.
Spotykając się z kimś po raz pierwszy na treningu, zawsze chcę zobaczyć jak ten ktoś bawi się ze swoim psem, jeśli w ogóle się bawi (bywa też tak). Zabawa to dla mnie taki papierek lakmusowy pokazujący z jaką relacją pomiędzy opiekunem i psem mamy do czynienia, na jakim poziomie jest ich wspólny trening, no i kim są w tym treningu. Wprawne oko pozwala to stwierdzić na podstawie dosłownie paru minut obserwacji poprzedzonej krótką dyskusją.
Jest wiele powodów, żeby się ze swoim psem bawić. Pierwsze trzy z brzegu to, że dobrze przeprowadzona zabawa pozytywnie wpływa na relację opiekun-pies, pomaga w radzeniu sobie ze stresem oraz poprawia uczenie. Pierwsze dwa z powodów są ważne niezależnie od tego, czy bawimy się w sport, trenujemy coś, czy takie tematy nas nie interesują. Drugi i trzeci są kluczowe w treningu.
foto: Aleksandra Marć
Co robić, żeby zabawa z psem była dobra? To pytanie nie ma prostej odpowiedzi, bo ta zależeć będzie od tego jakiego psa mamy i co z nim w przyszłości chcemy robić.
Zacznijmy może zatem od tego, że dobrze wiedzieć co pies lubi, a czego nie lubi, po to, żeby dostosować sposób zabawy do jego i naszych preferencji. Bo minimalne wymaganie od dobrej zabawy jest takie, że pies i my mamy z tego przyjemność. Różne psy, różne przyjemności. Mój Lucek zawsze lubił tarmoszenie wszystkiego i intensywne wchodzenie w kontakt fizyczny, więc pierwszym wyborem dla mnie było szarpanie się z nim, takie na całego - z przepychaniem, warczeniem itd. Tercia zupełnie przeciwnie - szarpanie na początku nie bardzo wchodziło w grę, a jeśli już to bez dotyku i dźwięków, i tylko z niektórymi przedmiotami. Bawiliśmy się zatem jedzeniem, a jednocześnie pracowałem powoli nad tym, żeby rozwijać szarpanie, bo wiedziałem, że w kiedyś mi się to przyda. Staszek bardzo lubi pogoń i wchodzenie w fizyczny kontakt, ale jednak bardziej ograniczony niż Lucek, więc szybko wypracowaliśmy sobie zabawę z piłeczką i jego przechodzeniem z nią między moimi nogami. Rajot da się pokroić za możliwość gonienia króliczej skórki na wędce, ale poszarpie się też chętnie. Dla Tolcia natomiast tylko pogoń jest ok, najlepiej bez kontaktu fizycznego, albo jedzonko.
Zabawa jest czymś, nad czym można pracować i rozwijać. Można uczynić ją lepszą, tak żeby pies miał z niej więcej przyjemności, ale też, żeby była pomocna w treningu i stymulowała rozwój psa.
Na początku najważniejszym czynnikiem ograniczającym naszą zabawę powinno być bezpieczeństwo. Piłeczkowanie szczeniaka, czy szarpanie z nim na śliskiej powierzchni, to prosta droga do późniejszych problemów ortopedycznych. Bawimy się zatem tak, żeby nie kończyło się to wizytą u weta.
Jeśli zabawa z naszym psem się rozkręca, to powinniśmy się zastanowić w jakim kierunku zmierza. Jakie będzie miała konsekwencje? Najprawdopodobniej będzie to oznaczało potrzebę wprowadzenia elementu kontroli do zabawy. Nie chcemy mierzyć się z problemami behawioralnymi, które mogą się pojawić, jeśli nie zaczniemy dozować psu emocji w trakcie zabawy. Nie chcemy niszczyć sobie steadiness-u rzucając psu piłeczkę do wody bez ograniczeń, jeśli nasz pies ma pracować w przyszłości jako pies aportujący. Wywijając bezmyślnie skrzydłem na wędce utrudniamy sobie sobie późniejsze zbudowanie u naszego spaniela siadu po spłoszeniu ptaka podczas polowania. I tak dalej. Ale też nie zawsze ta kontrola musi być obecna, a z jej ilością trzeba uważać, bo jej nadmiar może zmniejszyć ilość zabawy w zabawie, a przecież nie o to chodzi. Moje rude, szczególnie Tolcio, bardzo lubią łapać w locie suche liście kopane nogą jesienią (albo śnieg w zimie). Nie mam potrzeby czegokolwiek w tej zabawie kontrolować, jedyne na co zwracam uwagę, żeby skok i lądowanie były bezpieczne.
Gdy w naszej zabawie osiągamy poziom bardziej zaawansowany, możemy pomyśleć o kryteriach. Nie ma powodu, żeby zabawa nie była częścią treningu, jeśli tylko nasz pies w to wchodzi. Dobrze prowadzony trening może być zabawą, a zabawa treningiem. Do zabawy z wędką można dołożyć stopkę i tą stopkę egzekwować. Do szarpania można wprowadzić elementy pasywne np. leżenie, czy puszczanie i chwytanie szarpaka na komendę i również te elementy można egzekwować. Dla zaawansowanego psa to nie zmniejszy fun-u, który pies z takiej zabawy ma. Jednocześnie dzięki temu pójdziemy w treningu dalej (i jeśli to da nam satysfakcję z zabawy i treningu, to pies to na pewno wyłapie i w jakimś stopniu się z nami w tym uczuciu zsynchronizuje).
Bawmy się ze swoimi psami często. Pozwalajmy psom zabawę inicjować i inicjujmy ją sami. Uczyńmy ją stałym elementem naszego życia z psem. Jeśli trenujemy, to obowiązkowo bawmy się po treningu, bo to poprawia uczenie. Wplatajmy zabawę w rozgrzewkę przygotowującą psa do wysiłku fizycznego. Wykorzystując zabawę pomagajmy psom poradzić sobie z napięciem, czy presją. I przede wszystkim bawmy się naszą wspólną zabawą.
Więcej na temat zabawy w treningu psa mysliwskiego możesz posłuchać w webinarze, który jeszcze przez chwilę będzie dostępny za darmo tutaj.